Hałas w lesie

radeko.wordpress.com 1 miesiąc temu

Pierwszego kwietnia, w jednoczesne Prima Aprilis i Śmigus Dyngus, pojechałem do lasu. Po drodze słuchałem „Rozmyślań” Marka Aureliusza, w których na pierwszych stronach dziękuje pradziadowi Catiliusowi Severusowi: …żem do szkoły publicznej nie chodził, ale miał dobrych nauczycieli w domu, i nabycie przeświadczenia, iż powinno się na to nie żałować grosza.

Ulice były prawie puste. Droga w kierunku Rybników, gdzie jest duży parking, karczma, las i moja ulubiona leśna rzeka, również. Rzeka nazywa się Czarna i jest prześlicznym, meandrującym przez lasy w amazońskim stylu ciekiem. Poszedłem wydeptanym trójkątem wzdłuż boiska, przez leśne skrzyżowanie, w kierunku pierwszej kładki. Tam jest już dostatecznie daleko od drogi, by było cicho. Miałem nadzieję na ciszę.

Przywitał mnie gwar ptactwa, a na pół-zielone drzewa i trawy aż się ruszały od rwących się do życia, podekscytowanych stworzeń. Wokół mnie latały, jak ruskie drony nad Ukrainą, kosy, wilgi, zięby, drozdy, pierwiosnki. Było gwarnie, ale radośnie i bezpiecznie. Tak gwarnie i ptasio, iż Czarna z Rudą prawdopodobnie by oszalały z podniecenia.

Przed drugą, ciekawszą kładką, z której widać bobrze tamy i żeremie, spotkałem przy zejściu do wody, wielką, szarą ropuchę. Niektórzy boją się dotykać takich kreatur. Taka ropucha to z jednej strony dość obślizgłe i płochliwe stworzenie, ale gdy podniesie się tę dziewczynę do góry i spojrzy jej prosto w oczy, można poczuć ten ciężar, to napięcie mięśni gotujących się do ucieczki, ten jej strach przerażenia w oczach na spotkanie z tym olbrzymim, śmierdzącym i nie wiadomo czego chcącym, człowiekiem.

Wracając, położyłem się na ławce nieopodal parkingu i patrzyłem w niebo. Próbowałem, bez powodzenia, nie myśleć. Nagle, ni stąd, ni zowąd, zobaczyłem na tle nieba twarz starej kobiety.

– Spadło mi ciśnienie – oświadczyła.
– To może ja zadzwonię po karetkę?
– Spadło mi ciśnienie w oponach.


Idź do oryginalnego materiału