– Dociera do nas sygnał alarmowy niewiadomego pochodzenia – przekazał w rozmowie z Polsatnews.pl Marcin Hadaj z Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Wcześniej jeden ze świadków alarmował, iż widział spadającą awionetkę w Gorzycach (woj. śląskie). Jednak żaden ze zgłoszonych do lotu samolotów nie zaginął.
Agencja próbuje ustalić źródło sygnału alarmowego.
– Dociera do nas sygnał alarmowy niewiadomego pochodzenia. Ustalenie takiego źródła wymaga czasu, szczególnie jeżeli sygnał jest o słabej sile, tak jak to ma miejsce w tym przypadku – przekazał nam Marcin Hadaj.
Pełnomocnik prezesa PAŻP nie potwierdził, iż sygnał może mieć jakikolwiek związek z doniesieniami o rozbiciu awionetki.
– Źródła tego sygnału mogą być też przypadkowe. Na razie nie ma podejrzeń, iż doszło do jakiekolwiek wypadku lotniczego – podkreślił.
Agencja ma wysłać jeszcze dziś śmigłowiec ratowniczy, który ma na celu ustalenie, skąd pochodzi sygnał alarmowy, który dociera do służb ratunkowych.
Po awionetce ani śladu
Jak informował „Dziennik Zachodni”, w środę wieczorem do miejscowej straży pożarnej wpłynęło zgłoszenie, w którym świadek relacjonował, iż widział spadającą awionetkę. Miał również słyszeć huk i widzieć zadymienie.
ZOBACZ: Warszawa. Awaryjne lądowanie awionetki. Dwie osoby zostały poszkodowane
Na ratunek ruszyło osiemnaście zastępów straży pożarnej, policję oraz pogotowie. Zaangażowano również śmigłowiec Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej oraz drony poszukiwawcze i quady, jednak niczego nie znaleziono. W związku z tym zgłoszenie uznano jako fałszywy alarm w dobrej wierze.
ZOBACZ: Słonawy: Wypadek awionetki. Dwie osoby poszkodowane
Ponadto PAŻP ustalił, iż żaden z legalnie zgłoszonych do lotów samolotu nie uległ wypadkowi, ani nie zniknął z radaru. Do tej pory nie potwierdzono, czy doszło do wypadku.
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?
Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!